„Nie mogę powiedzieć, że znałem go bardzo dobrze, ale pamiętam pewnego
razu spotkanie w naszym biurze. Spędziliśmy godzinę, rozmawiając. Był niezwykle
miłym facetem i świetnym gitarzystą." – te słowa Jimmy Page,
legendarny gitarzysta grupy Led Zeppelin wypowiedział dowiedziawszy się o
śmierci muzyka, którego wspomnieniem chciałbym rozpocząć cykl wspomnień o
wybitnych, a nieco zapomnianych gitarzystach. Rory
Gallagher.
Śmierć Rory'ego jest tragiczną stratą wielkiego muzyka i bardzo dobrego przyjaciela.
Van Morrison
William Rory Gallagher ok. 1960 r.
Urodził się 2 marca 1948 roku
jako William Rory Gallagher w miejscowości Ballyshannon na północy Irlandii.
Jego ojciec Daniel pracował wówczas przy budowie hydro-elektrowni na rzece
Erne, a w wolnym czasie grywał na akordeonie, jego matka Monica była śpiewaczką
i występowała z grupą Abbey Players. Rok później państwo Gallagherowie z
rocznym synem przeprowadzają się do miejscowości Derry, gdzie rodzi się im
drugi syn, Donal, a jakiś czas później osiadają na południu Irlandii w mieście
Cork. Mieście, w którym nasz bohater dorastał. Gdy Rory miał 9 lat dostał od
swoich rodziców w prezencie pierwszą gitarę. Korzystając ze zdolności zdobytych
wcześniej w grze na ukulele szybko nauczył się na niej grać. 3 lata później
wygrał pierwszy konkurs talentów i będąc w okresie dojrzewania zaczął
występować zarówno z gitarą akustyczną jak i elektryczną którą kupił za
pierwsze wygrane pieniądze. Jednak mając 15 lat kupił za 100 funtów Fendera
Stratocaster rocznik 1961, który stał się jego głównym instrumentem i który był
najbardziej związany z nim na przestrzeni jego życia. Ale zanim na jego drodze
pojawił się blues pierwsza była muzyka skiffle, którą zafascynował się po
usłyszeniu Lonniego Donegana w radiu. W repertuarze Donegan miał utwóry
bluesowych i folkowych artystów z USA. Młody Gallagher w tamtym czasie słuchał
dużo radia i telewizji. Od czasu do czasu w telewizji BBC pojawiały się
bluesowe utwory, a on wyszukiwał wtedy tych utworów w śpiewnikach i dzięki temu
dowiadywał się kto był oryginalnym ich twórcą. Ucząc się w szkole Rory w wolnym
czasie grywał utwory Buddy’ego Holly’ego czy Eddie’go Cochrana, ale
niewątpliwie jego największą inspiracją był Muddy Waters. Pod jego wpływem
zaczął on eksperymentować z muzyką bluesową, jazzową i folkową. Jeśli już
mówimy o inspiracjach Gallaghera to należy też wspomnieć o Woodym Guthrie, Big
Billu Bronzy czy Lead Bellym. W tamtym okresie nasz bohater samodzielnie
nauczył się grać na gitarze z wykorzystaniem metalowej rurki (slide’m), a przez
kilka kolejnych lat pobierał lekcje grania na saksofonie altowym, basie,
mandolinie czy banjo.
Rory miał na mnie duży wpływ. Kiedy byłem młodszy kupiłem wszystkie jego płyty i słuchałem ich z oddaniem. O ile mi wiadomo jest jednym z najlepszych gitarzystów świata. Choć mam na myśli też, że nikogo nie skopiował czegoś lub kogokolwiek. Nie słuchałem go po to by go się uczyć, bo nie sądzę, bym potrafił to zrobić naprawdę. Jego muzyką należy po prostu się cieszy. I ja kocham muzykę Rory'ego Gallaghera.
Slash
Rory Gallagher przed utworzeniem Taste, 1966r.
W 1963 roku, po ukończeniu szkoły
Rory Gallagher dołączył do sekstetu Fontana, posiadającego w repertuarze
głównie hitowe single z tamtego czasu. Po 2 latach grupę udanie przekształcił
po zmianach personalnych i repertuarowych i nadał jej nazwę The Impact. Grali
oni trasy po Irlandii czy m.in. Hiszpanii, aż do rozpadu w Londynie. Wtedy to
Gallagher wraz z basistą i perkusistą grupy odeszli, żeby występować jako trio
w Hamburgu. W 1966 roku powrócił do rodzimej Irlandii i tam po spotkaniach z
lokalnymi muzykami w Cork zapragnął założyć swój własny zespół. W ten sposób
powołał do życia grupę The Taste, której nazwę wkrótce skrócono do Taste. Poza
nim grupę tworzyli perkusista John Wilson i basista Richard McCracken.
Intensywnie koncertowali oni po Wielkiej Brytanii m.in. supportując inne trio Cream
na ich pożegnalnym koncercie, a jego inne wcielenie Blind Faith w Stanach
Zjednoczonych. Taste wydało 2 albumy studyjne i 2 albumy koncertowe, gdzie
zostały zarejestrowane występy w Montreux i na Isle of Wight. Niedługo po
występie w tym ostatnim miejscu grupa rozpadła się i wtedy Gallagher
zapoczątkował karierę solową. Do wspólnego grania zaprosił basistę Gerry’ego
McAvoy’a i w ten sposób między oboma Panami nawiązała się ponad dwudziestoletnia
muzyczna współpraca. Skład uzupełnił perkusista Wilgar Campbell i tak niecałe 8
miesięcy po rozpadzie Taste na rynku muzycznym ukazała się debiutancka płyta,
zatytułowana po prostu Rory Gallagher. O tym jak płodnym artystą był Gallagher i
jak dobrze układała się współpraca między nim i jego kolegami niech świadczy
fakt, że w ciągu pierwszych 9 lat występów wydali oni 8 albumów studyjnych. W
listopadzie 1971 ukazała się druga płyta Deuce, w tym samym roku magazyn Melody
Maker ogłosił jego i Erica Claptona gitarzystami roku. Gallaghera jednak nie
interesowała sława i pomimo, że jego utwory pojawiały się na listach jego
pochłaniało tylko granie i koncertowanie. Wydał na całym świecie ponad 30 milionów
albumów, ale najbardziej istotne dla niego było koncertowanie. Po wydaniu Deuce
odszedł Wilgar Campbell, zastąpiony przez Roda de’Atha, a trio przekształciło
się w kwartet po zatrudnieniu klawiszowca Lou Martina. Ten skład przetrwał do 1976
roku, nagrywając z Rory’m płyty Tattoo, Against the Grain i Calling Card.
Dodatkowo trasa po Irlandii w 1974 roku została zarejestrowana i wydana na
płycie jak i na kasetach VHS.
Jestem w szoku, tak w szoku. Mieliśmy kiedyś tego samego menedżera. Robiliśmy razem trasy. Był naprawdę dobrym facetem, świetnym muzykiem.
Rod Stewart
Fotografia z sesji do Calling Card, 1976r.
Po nagraniu Calling Card z grupy
odeszli de’Ath i Martin, a dołączył Ted McKenna, grupa Gallaghera jako trio
nadal intensywnie koncertowała i pracowała nad materiałem czego wynikiem były
kolejne dwa studyjne krążki – Photo-Finnish z 1978 i Top Priority z 1979 roku.
Poza solową karierą nawiązywał współpracę m.in. z Jerrym Lee Lewisem i Muddym
Watersem, wystąpił gościnnie na ostatnim albumie Lonniego Donegana. A David
Coverdale, ówczesny wokalista Deep Purple chciał właśnie Gallaghera, zaraz po
Jeffie Becku do zastąpienia Ritchiego Blackmore’a, który opuścił grupę. Rory
odmówił, ponieważ wybrał występy solowe. W latach 80. jego kariera wyhamowała,
wydał „zaledwie” trzy albumy Jinx, Defender i Fresh Evidence. Nadal koncertował
intensywnie, jednak nie można nie wspomnieć o tym, że miał problemy z alkoholem
i to właściwie od samego początku kariery. Do tego w późniejszym czasie kariery
panicznie bał się latać samolotem, przez co brał leki silnie obciążające
wątrobę. To właśnie one plus lata nadużywania alkoholu spowodowały jego
problemy zdrowotne na początku lat 90. 10 stycznia 1995 po koncercie w Holandii
cała reszta trasy koncertowej została odwołana, a po Gallagherze było widać, że
jest poważnie chory. Do szpitala trafił w marcu 1995 roku, okazało się, że jego
wątroba nie funkcjonuje jak powinna i jedynym ratunkiem jest przeszczep. Po
transplantacji spędził 13 tygodni na oddziale intensywnej terapii oczekując na
przeniesienie do domu, gdzie mógłby przechodzić spokojnie proces
rekonwalescencji. Wtedy to właśnie stan jego zdrowia gwałtownie się pogorszył,
zaatakowała go infekcja gronkowca, a osłabiony organizm nie był w stanie jej
zwalczyć. Rory Gallagher zmarł 14 czerwca 1995 roku, w wieku 47 lat. Nie był
żonaty i nie miał dzieci. Został pochowany na cmentarzu Św. Oliwiera w pobliżu
miasta Cork. Jego nagrobek jest repliką nagrody jaką otrzymał za tytuł
Międzynarodowego gitarzysty Roku w 1972 roku. W Ballyshannon, miejscu gdzie się
urodził powstało jego muzeum, w którym znajduje się m.in. jego Fender
Stratocaster z 1961 roku. W tym samym mieście 2 czerwca 2010 odsłonięto jego
pomnik. Obecnie poza Irlandią jest nieco zapomnianym artystą, kojarzonym tylko
w pewnych kręgach, głównie miłośników bluesa. Warto wspomnieć, że podczas trasy
w 1976 roku zagrał 3 koncerty w naszym kraju – w Katowicach, Gdańsku i
Warszawie.
Dowiedziałem się o tym wczorajszej nocy, siedząc w barze w Edmonton i muszę powiedzieć, że kompletnie podcięło mi to skrzydła.
Paul Rodgers
Koncert w Bolonii, 1982r.
Jego charakterystyczny styl ubioru
i wizerunek sceniczny (wytarte dżinsy, naciągnięta flanelowa koszula i
pozdzierany lakier z gitary) zainspirował grunge’owy kierunek w muzyce. Przez
lata Rory zdawał się być typem outsidera, osoby która trzymała się zawsze z
boku i nie chciała nawiązywać bliższych kontaktów z innymi ludźmi. Uważany był
za jednej z najlepszych gitarzystów, krąży anegdota, że ktoś zapytał Jimi’ego
Hendrixa jak to jest być najlepszym gitarzystą na świecie, a on odpowiedział: „Nie
wiem, zapytaj Rory’ego Gallaghera”. Na ile jest to prawda ciężko to stwierdzić,
ale na pewno należy on do czołowych gitarzystów na świecie. Pomimo unika
bliższych relacji międzyludzkich na przestrzeni lat swojej kariery nawiązał
bliskie przyjaźnie m.in. z Vanem Morrisonem, Ericiem Claptopnem czy Jimmy’m
Page’m.
Wspaniały człowiek i niesamowity gitarzysta. Będziemy bardzo za nim tęsknić.
The Edge (U2)
Rory Gallagher, 1994r.
Nagrobek Rory'ego Gallaghera na cmentarzu w Cork
Pomnik Rory'ego Gallaghera w Ballyshannon
__________________________________________________________________________________________________________________________________________________________
Źródła:
Wspaniale, że coraz więcej osób pisze o tym wybitnym, a praktycznie nieznanym w Polsce muzyku ;) Rory nagrał kilka albumów, które powinny być uznawane z klasykę rocka.
OdpowiedzUsuńJedną mam tylko małą uwagę, a propos zdania "Dodatkowo trasa po Irlandii w 1974 roku została zarejestrowana i wydana na płycie CD jak i na kasetach VHS" - pierwsze albumy w formacie CD ukazały się dopiero na początku lat 80., a prawdziwą popularność "kompakty" zyskały dopiero ok. dekady później, stając się podstawowym muzycznym nośnikiem. Wspomniana rejestracja, czyli "Irish Tour '74" (swoją drogą jedna z najlepszych koncertówek wszech czasów), pierwotnie ukazała się zatem na winylu i VHS (w 1974 roku), a pierwsze wydanie CD pojawiło się dopiero w 1988 roku.
Ups, przeoczyłem tą nieścisłość, już poprawiam. Pewnie to dlatego, że jestem z pokolenia, które płyty winylowe bardziej pamięta z opowieści rodziców. Dziękuję za zwrócenie uwagi na ten istotny szczegół :)
UsuńWiesz, ja też jestem z tego pokolenia - co więcej urodziłem się w roku, w którym CD zajęły miejsce winyli jako podstawowy nośnik (1990) - ale od kilku lat zbieram winyle ;) Zaczęło się od kilku egzemplarzy "bo fajnie wyglądają" (duże okładki i ogólnie taki retro klimat), ale jak już trochę się ich uzbierało, nie było innego wyjścia - trzeba było kupić gramofon. Wtedy okazało się, że brzmienie z takich płyt jest znacznie lepsze - w rezultacie (niemal) całkowicie przerzuciłem się na ten nośnik, sprzedając większość CD.
UsuńCieszy mnie, że nie jestem jedyną osobą z tego pokolenia, która zna i poleca Rory'ego. Kto jak kto, ale on nie zasłużył na zapomnienie.
Też noszę się od jakiegoś czasu z pomysłem by kolekcjonować winyle i wkrótce ten dzień nadejdzie w pełni. Brzmienie winyli jest niepowtarzalne, a miałem okazję przesłuchiwać niejednokrotnie i strasznie podoba mi się to brzmienie.
UsuńA co do Rory'ego jest on niewątpliwie jednym z najlepszych gitarzystów bluesowych wszech czasów i to dziwne, że jest on praktycznie zapomniany. Możliwe, że to przez styl życia jaki prowadził, taki wycofany, zawsze z boku.