wtorek, 13 października 2015

Vyre - The Initial Frontier Pt.2 [2015]


Nazwanie grupy Vyre mianem Pink Floyd black metalu mogłoby zostać w niektórych środowiskach odebrane jako nadużycie, jednak w swojej muzyce panowie wcześniej tworzący zespół Eis lubią eksperymentować i robią to w pełni świadomie, tak jak wspomniana ikona rocka progresywnego. Na debiucie The Inital Frontier Pt. 1 wydanym w listopadzie 2013 roku KG Cypher wraz ze swoimi kompanami potwierdzili, że klasyczny black metal jest dla nich bazą, z której budują oni swojej awangardowe, progresywne miejscami elektroniczne utwory.

Nie inaczej jest na płycie The Initial Frontier Pt.2, na której podobnie jak na poprzedniczce (nie licząc intra) znalazło się „tylko” 5 utworów. Najkrótszy z nich trwa niecałe osiem minut, najdłuższy ponad dziesięć. Drugą część Początkowej Granicy otwiera utwór Naughtylus – kto miał okazję pograć w League of Legends mógł gdzieś natknąć się na to słowo. Łagodny wstęp, w którym dominującą rolę gra lekko przesterowana gitara płynnie przechodzi wraz z wejściem charakterystycznego wokalu KG Cyphera w sfery muzyki doom metalowej, by następnie zaatakować black metalowym ciosem. Warto zwrócić uwagę na zwolnienie w środku z partią wiolonczeli, na której grupę ponownie wsparł Nostarion z Dammerfarben. A właśnie płynne zmiany tempa, klimatu utworów oraz przejścia powodują, że muzyka Vyre nie jest nużąca. Nie inaczej jest w najdłuższym na płycie Diabolum Ex Machina, który rozpoczyna się w black metalowym stylu, z czasem robi się nieco heavy metalowo za sprawą melodyjnej solówki, jednak w środkowej części odniosłem wrażenie jakbym słuchał jakiegoś niepublikowanego wcześniej nagrania wspomnianej przeze mnie grupy Pink Floyd – wyraziste klawisze, gitara z ze znaczną porcją delay’u oraz mocna i zarazem nieskomplikowana perkusja. Całość wkrótce zaczyna wracać do swojego pierwotnego rytmu i stylu, jednak ta progresywna miniatura wywołała na mojej twarzy szczery uśmiech - jak dla mnie najlepszy utwór na płycie. RDR 66 to z kolei bardzo żwawy metalowy kawałek -  przez większość utworu podwójna stopa, przyjemna heavy metalowa solówka, która równie dobrze mogłaby znaleźć się na płycie Judas Priest lub Accept oraz wokal KG Cyphera, który brzmi jakby potraktował swoje struny głosowe papierem ściernym. Jedyny instrumentalny utwór na tym albumie również trwający ponad 10 minut For Carl z miniaturą orkiestracji za które odpowiada Martin Wiese (Enid) – epickie dzieło, które idealnie pasowałoby gdyby trochę je podzielić na muzyczną ilustrację do obrazów o piratach, ale także tych z pod znaków kina science-fiction. Świetnie wypada też elektroniczna coda z kolejną, świetną solówką. Do tego momentu płyty nie znalazłem absolutnie żadnych minusów The Initial Frontier pt. 2, wszystko jest świetnie wyważone, dopasowane, zróżnicowane na tyle, żeby słuchacz ani przez moment nie odczuł znużenia albumem. Także do zamykającego całość Neutronenstern pasują te słowa idealnie – momentami perkusja jest nieco punkowa po chwili płynnie przechodzi w podwójną stopę i blasty czyli klasyczne black metalowe bębnienie, gitary tną jak oszalałe, a gdy w zakończeniu w tle słychać po raz kolejny wkład Martina Wiese i całość płyty zmierza do kulminacji czeka się po prostu by wcisnąć jeszcze raz przy całości przycisk „Play”.

Zespół Vyre może namieszać w dziedzinie awangardowego black metalu. Po usłyszeniu drugiej części postawię odważną tezę, że zespół namiesza nie tylko w awangardowej odmianie tego gatunku, ale i w całym black metalowym środowisku. Natomiast pewne jest to, że gdy ktoś zwróci się do mnie z zapytaniem, które płyty poleciłbym mu na zapoznanie się z black metalem, z pełną świadomością odpowiem że obie części The Initial Frontier.


9,5/10


Tracklista:
1. Naughtylus
2. Diabolum ex machina
3. RDR 66
4. For Carl
5. Neutronenstern

Skład:
Pariah G. – gitara basowa
Hedrykk F. Gausenatt – gitara elektryczna
Zyan – gitara elektryczna
Cyper D. Rex – wokal
Android – perkusja
Faruk – klawisze
gościnnie:
Nostarion – wiolonczela

Supreme Chaos Records 2015

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

10 lat od ostatniego lotu Ołowianego Sterowca

4 grudnia 1980 roku trójka żyjących „pilotów” Ołowianego Sterowca – Robert Plant, Jimmy Page i John Paul Jones ogłosiła, że ten nie...