To było długie 9 miesięcy dla fanów Iron Maiden i nie tylko… Wszystko zaczęło się od kartki świątecznej umieszczonej na stronie internetowego zespołu, na której znalazło się słowo „Uroton 51” co fani odczytali jako On Tour 2015. Następnie w lutym gruchnęła wiadomość, że wokalista grupy Bruce Dickinson choruje na raka, jednocześnie dowiedzieliśmy się, że nowy album został już zarejestrowany i jego premiera przesunie się w związku z niedyspozycją zdrowotną wokalisty. W czerwcu ujawniono, że frontman Żelaznej Dziewicy zwalczył nowotwór oraz nazwę longplaya The Book of Souls i datę premiery - 4 września 2015 roku. I tak ponad 5 lat po premierze ostatniego albumu The Final Frontier, dostaliśmy porcje świeżej muzyki od kapeli dowodzonej przez Steve Harrisa od niemal 40 lat.
W niedawnych wywiadach Nicko
McBrain i Dave Murray stwierdzili, że ich zdaniem to najlepszy album w historii
grupy. Na pewno jest najdłuższy, bo całość The
Book of Souls trwa ponad 92 minuty, jednak na płycie znalazło się 11
premierowych kompozycji i co jest najważniejsze, a zdarzało się już Ironom –
nie ma wypełniaczy. Po 35 latach intensywnej kariery i 15-stu albumach
studyjnych grupie udało się nagrać dwupłytowy album, w którym każdy utwór stoi
na wysokim poziomie.
Pierwszy dysk otwiera kompozycja If
Eternity Should Fail – ponad 8 minutowa, intrygująca, z ciekawym syntezatorowym intrem i podniosłym wokalem
Bruce’a Dickinsona, który samodzielnie skomponował ten utwór podobnie jak
zamykający całość 18 minutowy Empire of the Clouds. Po chwili pojawia się znak
rozpoznawczy Iron Maiden czyli rytm
z charakterystyczną galopadą, co prawda nie pędzącą na złamanie karku, ale
niezwykle dostojną. Zaskakująca jest koda utworu – sama gitara akustyczna i
przetworzone cyfrowo głosy. Cieszy, że grupa ciągle się rozwija, mimo że tak
naprawdę mogli już 20 lat temu odcinać kupony od swojej sławy. Następnie mamy
singlowy Speed of Light – po pierwszym odsłuchaniu wydawał mi się on
bardziej hard rockowy niż heavy metalowy, ale to typowe maidenowe melodyjne
riffowanie na dobrym poziomie, a na uwagę zasługują trzy świetne solówki. The
Great Unknown to powrót do progresywnego stylu zapoczątkowanego na
albumie A Matter of Life and Death
jednak to nie dowód, że grupie skończyły się pomysły i kalkują swoje dokonania –
podniosły, niemal wojskowy rytm, do tego ekspresyjne zaśpiewy Dickinsona i
świetne gitarowe unisono przed solówkami. Następna kompozycja The
Red and The Black to dzieło samego lidera grupy, Steve’a Harrisa –
który miał wysoko postawioną poprzeczkę (na poprzednich albumów od powrotu do
grupy Adriana Smitha i Bruce’a Dickinsona jego kompozycje były moim zdaniem
najlepszymi – Blood Brothers, No More Lies, For the Greater Good of God i
When
the Wild Wind Blows). Przy nich ta kompozycja brzmi nieco gorzej,
chóralne zaśpiewy, które też są jednym ze znaków rozpoznawczych grupy nie do
końca mnie przekonują. Jednak na tym moje żale się skończą, bo mimo, że całość
utworu trwa 13 minut to są liczne solówki, partie klawiszy i syntezatorów
podane w stylu, którego jeszcze w tej formacji nie słyszałem i zaskoczyło mnie
na plus. When the River Runs Deep przywołuje mi skojarzenia z płytą
Brave New World, ale i także z tym co Ironi prezentowali już w latach 90. przy
okazji płyty Fear of the Dark, galopujące riffy i szybkie solówki (vide Afraid
to Shoot Strangers). Z kolei zamykający pierwszy krążek utwór tytułowy
autorstwa duetu Janick Gers/Steve Harris to przede wszystkim piękna partia
gitary we wstępie utworu, ekspresyjny wokal i gitarowe ozdobniki.
Druga część The Book of Souls zaczyna
się od utworu Death or Glory, nieco ponad pięciominutowy utwór, który mnie
osobiście w początkowym riffie skojarzył się z Bramami Galaktyk grupy Turbo, która ze swoją inspiracją
Maidenami nawet nie próbowała się ukrywać. Shadows of the Valley zaczyna się
jak auto plagiat z Wasted Years, na szczęście potem rozwija się w motoryczną
kompozycję z nieco irlandzką melodyką zarówno gitar jak i klawiszy, przez co
ostatecznie jako całość się broni. Najkrótszy utwór trwający 4 minuty 59 sekund
Tears
of a Clown to zadziorne riffowanie również nawiązujące klimatem do A Matter of Life and Death. Na Fear of the Dark było Wasting
Love, na AMOLAD Out of
the Shadows, na The Final
Frontier Coming Home tutaj mamy The Man of Sorrows – ballada,
spokojnie płynąca z doskonałą partią klawiszy kojarzącą się nawet nieco z Pink Floyd coś czego do tej pory u Maiden nie było. Znakomicie. Całość albumu
wieńczy wspomniany już Empire of the Clouds – na wstępie
szok, sam fortepian. Tego też jeszcze nie było u Dziewicy z Żelaza. Potem
pojawia się przejmujący wokal Bruce’a i… smyczki. Pisząc to i słuchając tego
utworu kolejny raz zbieram szczękę z podłogi. Motyw rozwija się, pojawiają się
cięższe gitary, skojarzenia z takimi progresywnymi tuzami jak Pink Floyd, Yes i Wishbone Ash, a
nawet Genesis same przychodzą na
myśl. Około 6 minuty gitary grają cudowne unisono w stylu, którego nie
powstydziliby się Andy Powell i Laurie Wisefield ze wspomnianej już Wishbone Ash. Następnie pojawia się
wręcz orkiestrowy rozmach, a Nicko McBrain udowadnia, że nie tylko podwójna
stopa i potężne ciosy w bębny i talerze to jego znak firmowy i umiejętności.
Gra przejścia perkusyjne jak natchniony. Właściwie tylko solówki i głos Bruce’a
Dickinsona powodują, że słuchacz wie, że obcuje z Iron Maiden. Finał znowu orkiestrowo-fortepianowy. Genialne
zwieńczenie świetnej płyty.
Ostatnie płyty Iron Maiden to
sinusoida – po świetnej Brave New World słabsza Dance of Death, potem wspaniała
progresywna A Matter of Life and Death i nieco słabsza The Final Frontier. Ja
po kilkukrotnym przesłuchaniu całości postawię odważną tezę, że to najlepsza
płyta Iron Maiden od czasu Brave New World czyli od 15 lat. Świetny prezent
sprawili sobie i fanom w jubileuszowym roku 35lecia zaistnienia na rynku
muzycznym i 40lecia powstania. Teraz zostaje tylko czekać na wielką trasę
promującą to dzieło. A ta w przyszłym roku. Co tu więcej napisać, wszystko
zostało chyba już powiedziane. Up the Irons!
Ocena: 9/10
Tracklista:
CD1:
CD1:
If Eternity Should Fail (Dickinson) - 8:28
Speed of Light (Smith/Dickisnon) - 5:01
The Great Unknown (Smith/Harris) - 6:37
The Red and The Black (Harris) - 13:33
When the River Runs Deep (Smith/Harris) - 5:52
The Book of Souls (Gers/Harris) - 10:27
CD2:
Death Or Glory (Smith/Dickinson) - 5:13
Shadows of the Valley (Gers/Harris) - 7:32
Tears of a Clown (Smith/Harris) - 4:59
The Man of Sorrows (Murray/Harris) - 6:28
Empire of the Clouds (Dickinson) - 18:01
Skład:
Skład:
Bruce Dickinson - wokal, fortepian
Dave Murray - gitara elektryczna
Adrian Smith - gitara elektryczna
Janick Gers - gitara elektryczna
Steve Harris - klawisze, gitara basowa
Nicko McBrain - perkusja
Kevin Shirley - produkcja
Parlophone 2015
Dave Murray - gitara elektryczna
Adrian Smith - gitara elektryczna
Janick Gers - gitara elektryczna
Steve Harris - klawisze, gitara basowa
Nicko McBrain - perkusja
Kevin Shirley - produkcja
Parlophone 2015
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz