poniedziałek, 28 września 2015

Muzyka, a religia - część druga.


Jak wspominałem na końcu części pierwszej, druga będzie poświęcona grupą tworzącym muzykę chrześcijańską lub też z przekazaniem chrześcijańskich wartości w rockowym i metalowym stylu. Trochę w miarę powstawania tego artykułu zmieniło się to założenie, ale o to i odsłona druga tematu. W Polsce niewątpliwie prekursorem religijnego grania jest utworzona w 1996 roku grupa 2Tm 2,3 potocznie nazywana Tymoteuszem.


W jej skład weszli czołowi polscy muzycy znani z wcześniejszych dokonań z innymi grupami, którzy przeżyli nawrócenie i odkryli w swoim życiu chrześcijańskie wartości m.in. Robert „Litza” Friedrich (ex-Acid Drinkers, Turbo), Dariusz „Maleo” Malejonek (ex-Izrael, Moskwa) czy Tomasz „Budzy” Budzyński (Armia). Ten pierwszy niejednokrotnie w wywiadach wypowiadał się na temat swojego nawrócenia:

„Mnie też dawano minimalne szanse na przeżycie operacji. Pierwsza się nie powiodła i kiedy przed drugą odwiedziła mnie żona z trzema córkami, wiedziałem, że one nie przyszły mnie odwiedzić, ale pożegnać się ze mną. Ale widocznie Bóg uznał, że jeszcze jestem im potrzebny tu, na Ziemi. Zostawił mnie przy nich, a ja dowiedziałem się, że życie to nie żarty i że każdy moment jest ważny.”



W tym przypadku można stwierdzić, że mamy do czynienia wręcz z chrześcijańską supergrupą. Ciągle aktywna płytowo (ostatni album Źródło ukazał się w marcu tego roku) i na scenie pomimo tego, że jej członkowie angażują się w działalność swoich macierzystych zespołów. Muzycznie grupa tworzy mieszankę wielu stylów muzycznych – znajdzie coś dla siebie miłośnik cięższych brzmień, klimatycznego reggae aż po elementu folku. Polecam do przesłuchania każdemu, nawet jeśli deklaruje się jako osoba niewierząca, dlatego że moim zdaniem niektóre z wartości moralnych jakie niosą ze sobą m.in. religie może w swoim życiu wykorzystać każdy człowiek – niezależnie od wyznania, koloru skóry czy poglądów.


W ostatnim czasie głośno jest w mediach na temat tego, że głowa kościoła katolickiego, papież Franciszek wydaje płytę, na  dodatek płytę rockową. Brzmi to jak żart, ale faktycznie tak jest. 27 listopada ukaże się płyta „Wake Up!” zawierająca teksty będące zarazem modlitwami autorstwa Ojca Świętego. On sam wyraził nadzieję, że ta płyta pomoże szerzyć przesłanie wiary, nadziei i jedności. Mnie osobiście pomysł się spodobał, a z racji nurtu w jakim utrzymana ma być całość z pewnością dotrze do szerszej grupy odbiorców.  Skoro jak pisałem w poprzedniej części dzięki muzyce autor może wyrażać swoje dowolne poglądy to dlaczego papież nie miałby także w ten sam sposób przekazywać swoje myśli i odczucia? Poniżej zamieszczam link do kompozycji promującej całość, w której zostało wykorzystanie jego przemówienie z zeszłorocznego spotkania z wiernymi w Korei Południowej. Ale to wcale nie jest tak, że trzeba być mocno wierzącym albo teologiem żeby poruszać tematy religijne w swoich utworach. Pod koniec lat 80, a początkiem 90. w telewizjach zagranicznych zaczęli pojawiać się „kaznodzieje” i ich ewangelizacyjne programy, w którym to namawiali na dzwonienie do studia i wmawiali różne historyjki naiwnemu abonentowi dzięki czemu odnosili oni spory zysk. Na ten problem w swojej muzyce zwróciły oczy dwie grupy – Iron Maiden i Genesis. Tak, słynny przebój tego drugiego zespołu Jesus He Knows Me z albumu We Can’t Dance nie do końca jest deklaracją wiary, a formą kpiny ze wspomnianych programów czego można się domyślić zresztą po teledysku, w którym Phil Collins wciela się w rolę :

„Czy wierzysz w Boga, bo właśnie to sprzedaję i jeśli chcesz dostać się do nieba, Ja ci to umożliwię.”

„Nie zobaczysz mnie praktykującego tego, co głoszę. Nie zobaczysz mnie ponoszącego jakieś wyrzeczenia, ale mam dla ciebie kieszeń pełną cudów. Jeśli obiecasz być dobrym, postarasz się być miłym Bóg dobrze się tobą zaopiekuje. Tylko rób to, co mówię, nie rób tego, co ja robię.”



Podobnie jest zresztą w przypadku utworu Holy Smoke z płyty No Prayer for the Dying formacji Steve’a Harrisa – ironia jest obecna zarówno w tekście jak i prześmiewczym teledysku.


„Wybierają to, co chcą usłyszeć – mówią ci jak jest. Pomijają tylko prawdę i oglądają twoją śmierć. Zbawiają ci duszę za twoje pieniądze.”


Jak widać na powyższych przykładach można tworzyć muzykę związaną z tematyką chrześcijańską lub ogólnie religijną zachowując przy tym jeśli można to tak określić to obiektywizm, nie podchodzić do całego zagadnienia w sposób niemal bezkrytyczny i bez żadnych uwag. Trochę w pewnym momencie temat wokół, którego miałem się obracać uciekł na dalszy plan, ale niedługo wrócę do niego.

2 komentarze:

  1. Ciekawy artykuł! Czytając, przypomniała mi się pewna sytuacja z życia: kiedyś pewna osoba "oskarżyła" mnie o "obrazę uczuć religijnych" - o owo oburzenie wywołała u niej piosenka Dezertera pt. "Jezus". Bo gadaliśmy coś na temat kościoła, a jej tę piosenkę zaśpiewałem - i słowa ostatniej zwrotki: "...jaki rodzaj śmierci Jezusowi by zadano, czy umarłby na krześle czy też by go rozstrzelano...." wywołały u niej wielkie oburzenie! A przecież tekst nikogo nie obraża tylko próbuje nakreślić "wizję" "dzisiejszego Jezusa". No ale weź to przetłumacz zagorzałej katoliczce. :) Ja też w wierze chrześcijańskiej wychowany - ale mam do niej ogromny dystans. Chociaż muszę przyznać, że Papieża mamy teraz dobrego! ;)
    Ale religia i wszelakie wierzenia w różne bóstwa, szczególnie w folk-metalu wschodnim, którego bardzo dużo słucham, jest wszechobecna i chyba dobrze - bo w naszych szkołach mitologi słowiańskiej jak na lekarstwo, uczą nas o jakichś Grekach i Rzymianach, a o naszej własnej mitologi Słowian ciężko coś uświadczyć. :/
    To niżej linkuję utwór, który też jest poniekąd religijny ;) :

    http://lesiar.bandcamp.com/track/demiurg-ekstaza

    Pozdrawiam! ;)

    kronikarz S.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za miłe słowo i cieszę się, że artykuł się podoba. Wyszedł on poniekąd sam z obserwacji ludzi - moim bliskich znajomych i przypadkowych osób i próby analizowania ich zachowań i poglądów. Dla mnie ten fragment ostatniej zwrotki w żadnym stopniu nie obraża niczyich uczuć religijnych, bo dokładnie trzeba spojrzeć na to, że gdyby Jezus we współczesnych czasach żył zapewne nie zginąłby powiedzmy sobie to barbarzyńsko na krzyżu. Niestety jednym ze wniosków z tej obserwacji wyszło to, że zagorzali katolicy zupełnie na bok odkładają "trzeźwe", logiczne myślenie kosztem tego, że wierzą. Nawet jeśli coś wydaje się absurdalne. Co do Papieża, również zgodzę się, że obecny jest bardzo dobry. Sprawdza się i jest otwarty na nowości. I w 100% zgadzam się z ostatnim akapitem. A potem dziwić się, że wojny na tle religijnym zdarzają się nawet w obecnym, podobno cywilizowanym świecie.

      Pozdrawiam :)

      Usuń

10 lat od ostatniego lotu Ołowianego Sterowca

4 grudnia 1980 roku trójka żyjących „pilotów” Ołowianego Sterowca – Robert Plant, Jimmy Page i John Paul Jones ogłosiła, że ten nie...