Judas Priest to jeden z tych zespołów, których nie trzeba
przedstawiać miłośnikom ciężkich brzmień. Ponad 40 lat na scenie, 17 albumów
studyjnych, niezliczone koncerty, charakterystyczne od razu rozpoznawalne
brzmienie i niesamowity wokal Roba Halforda. 10 marca br. na rynku ukazała się
specjalna reedycja z okazji 30 lecia wydania albumu Defenders of the Faith
wzbogacona o dodatkowe dyski, na których ukazał się zapis koncertu z 5 maja
1984, z trasy promującej tą płytę. Przy tej okazji warto dokładniej spojrzeć na
zawartość tego albumu.
British Steel miała w
sobie sporo z hard rocka, Screaming for Vengeance było szybsze
i ostrzejsze. Na Defenders of the Faith, który zawiera 10 kompozycji (9
autorskich, jedna Some Heads Are Gonna
Roll autorstwa Boba Halligana, który wcześniej stworzył utwór (Take These)
Chains na poprzedni album) grupa kieruje się coraz bardziej w stronę speed
metalu jednocześnie zachowując swój oryginalny styl. Otwierający całość Freewheel Burning brzmi jakby pierwotnie
stworzony był na poprzedni album jednak to on został wytypowany na pierwszego
singla z tego albumu, do tego charakterystyczny teledysk z ujęciami
koncertowymi oraz młodzieńcem grającym na
automacie w grę, która nazywa się… Freewheel Burnin’. Całość to solidny kawałek
z kapitalnym wokalem Halforda i solówką Glenna Tiptona. Drugi z kolei utwór, Jawbreaker coverowany m.in. przez grupę
Sabaton stanowił zalążek tego co 6 lat później ukazało się na albumie Painkiller
– motoryczny riff do tego tekst o zagładzie i nadejściu tytułowego „Łamacza
Szczęk”, charakterystyczny dla tamtego okresu (skojarzenie z 2 Minutes to Midnight Iron Maiden z płyty, która ukazała się
mniej więcej w tym samym czasie). Moim faworytem na płycie jest jednak kawałek,
który w trackliście znajduje się na 3 pozycji – Rock Hard Ride Free, po solówce w intrze pojawia się grany w
harmonii bardzo prosty, ale i chwytliwy motyw. W tym momencie można stwierdzić,
że Judas Priest nie mieli zamiaru
kopiować samych siebie, ale nadal się rozwijać i to na Defenders of the Faith im
się udało. Hardrockowo zaczynający się riff The
Sentinel wkrótce zaczyna pędzić w stylu nad którym grupa zaczęła pracę
komponując Screaming for Vengeance.
Po pierwszej, niemal hitowej
części albumu następuje druga zaczynająca się od Love Bites z mrocznym i niezwykle klimatycznym syntezatorowym
intrem (syntezatory w muzyce heavy metalowej lat 80. to chyba standard) ze
znacznie wolniejszym tempem niż wcześniejsze utwory na tej płycie. Eat Me Alive jest utrzymane w podobnym
klimacie, owszem riff nadal zbudowany jest na charakterystycznej motoryce, ale
utwór jest zwolniony przez perkusję, na której gra Dave Holland (odpowiedzialny
za te partie od British Steel do Ram it Down), którego styl jest
rozpoznawalny od razu. Some Heads Are
Gonna Roll autorska kompozycja Boba Halligana o czym wspominałem jest łatwo
przyswajalna, nieco zaskakują delikatniejsze partie gitary. Night Comes Down to właściwie balladka
zbudowana na zasadzie delikatna zwrotka, mocniejszy refren, niemniej jednak
solówka grana jednocześnie przez Glenna Tiptona i K.K. Downinga – mistrzostwo,
jako gitarzysta amator mogę zasłuchiwać się w nią bez końca. Judas Priest są mistrzami tworzenia
niepowtarzalnego klimatu w swoich utworach – czy to ballada, czy prosty heavy
metal czy ultraszybkie utwory z Painkillera.
Całość albumu zamykają 2
miniaturki – trwająca nieco ponad 2 minuty Heavy
Duty, która w moim odczuciu łączy charakterystyczne dla obu części momenty
w jedną całość. Zaś Defenders of the
Faith z chóralnymi zaśpiewami stanowiło zarówno kapitalne koncertowe intro
jak i delikatnie przerywnik w czasie koncertu, podczas którego cała widownia
mogła śpiewać: „We are Defenders of the Faith!”. Po 30 latach od wydania wielu
recenzentów i ekspertów zdążyło o tej płycie powiedzieć chyba wszystko, całość
mimo, że nie tak przebojowa jak wspominane wielokrotnie poprzedniczki utrzymała
wysoki poziom. Co do zawartości płyt bonusowych z zapiskiem koncertu – dobrze
naoliwiona maszyna w życiowej dyspozycji, dla fanów obowiązkowa pozycja.
8/10
Tracklista:
CD1:
Freewheel Burning
Jawbreaker
Rock Hard Ride Free
The Sentinel
Love Bites
Eat Me Alive
Some Heads Are Gonna Roll
Night Comes Down
Heavy Duty
Defenders of the Faith
CD2: (Live at the Long Beach Arena, CA 05/05/84 Part 1):
Love Bites
Jawbreaker
Grinder
Metal Gods
Breaking the Law
Sinner
Desert Plains
Some Heads Are Gonna Roll
The Sentinel
Rock Hard Ride Free
CD3: (Live at the Long Beach Arena, CA 05/05/84 Part 2):
Night Comes Down
The Hellion
Electric Eye
Heavy Duty
Defenders of the Faith
Freewheel Burning
Victim of Changes
The Green Manalishi (With the Two-Pronged Crown)
Living After Midnight
Hell Bent for Leather
You've Got Another Thing Coming
Skład:
Rob Halford - wokal
Glenn Tipton - gitara elektryczna
K.K. Downing - gitara elektryczna
Ian Hill - gitara basowa
Dave Holland - perkusja
Tom Allom - produkcja
Skład:
Rob Halford - wokal
Glenn Tipton - gitara elektryczna
K.K. Downing - gitara elektryczna
Ian Hill - gitara basowa
Dave Holland - perkusja
Tom Allom - produkcja
Columbia Records 2015
Witam i gratuluje swietnego pomyslu. Jako milosniczka ciezkich i jeszcze ciezszych dzwiekow, zagladne tu pewnie nie raz. A co sie tyczy rencenzji- kawal swietnej roboty- nic dodac, nic ujac.
OdpowiedzUsuńStop!! :D Kobieta musi troche pomarudzic. Panowie, czy nie uwazacie, ze ``Sad Wings of Destiny`` ( moj ulubiony album JP!) traktowany jest jak zwykle po macoszemu? Tylko ``Victim of Changes``? Dla mnie to za malo. Pozdrawiam Sabina.B :)
Dziękuję, z czasem będzie pojawiało się tym co raz więcej recenzji nie tylko tych ciężkich i jeszcze cięższych dźwięków. :) Ja osobiście nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że Sad Wings of Destiny to tylko Victim of Changes w przeciwieństwie do większości ludzi, którzy uważają, że ten krążek to ten jeden utwór. Przecież jest tam świetny The Ripper, genialne fortepianowe Prelude i Epitaph (popis G. Tiptona) czy Dreamer Deceiver, który wyznaczał szlaki, którymi za parę lat poszło Iron Maiden, płyta przełomowa i powiedziałbym nawet, że prekursorka dla całego heavy metalu. :)
OdpowiedzUsuń