Muzyka towarzyszy człowiekowi od zarania dziejów. Już w czasach prehistorycznych ludzie grali na muszlach i piszczałkach wykonanych z kości upolowanej zwierzyny. Przede wszystkim towarzyszyła ona tańcom i obrzędom religijnym, jednak słuchano jej również po prostu dla przyjemności. Naukowcy uważają, że pierwsza spisana na papierze muzyka może być datowana na 3000-5000 lat p.n.e. (!). Przekazy biblijne głoszą, że wynalazcą muzyki był Jubal, który w Księdze Rodzaju został określony patronem tych, którzy grają na cytrach i organach. Z kolei wg. Mitologii rzymskiej ojcem muzyki był Merkury, który pierwszą lirę stworzył z żółwiej skorupy. Muzykę można więc zdefiniować jako jedną z dziedzin sztuki, która ma wpływ na rozwój kultury i psychikę człowieka poprzez dźwięki. Patrząc z punktu widzenia fizyki jest to zbiór struktur dźwiękowych i fal zorganizowanych w czasie. Swoją drogą wiele praw i zasad fizyki ma swoje duże znaczenie w muzyce. A gdyby przeprowadzić ankietę wśród ludzi jakie tematy są najczęściej poruszane w muzyce to poza wspomnianą już polityką, miłością głównie tą nieodwzajemnioną miejsce w czołówce z pewnością miałaby też religia zarówno w aspekcie pozytywnym jak i negatywnym.
Trochę generalizując, portale katolickie takie jak Fronda czy Kultura Dobra i ich publicyści mimo, że deklarują się jako osoby wierzące, pobożne, dobre, życzliwe i tolerancyjne dla bliźnich (zgodnie z przykładem zapisanym w Biblii) w większości nie wykazują choćby tej tolerancyjności. Pierwszy lepszy przykład? Gdy podczas trasy koncertowej w zeszłym roku grupa Behemoth natrafiła na problem wizowy w Rosji, wobec czego spędzili noc w areszcie, zostali deportowani do kraju i musieli zapłacić grzywnę na pierwszym z wymienionych portali ukazał się krótki kpiący artykuł o już ironicznym tytule Behemotha spotkał "Mroczny triumf". Można w nim wyczytać takie stwierdzenie ks. Wojciecha Parfianowicza: „Chłopaki wiedzą, o czym śpiewają. A ja wiem jedno: piekiełko to jeszcze nie to samo, co piekło. I żeby było jasne – doświadczenia szczerze współczuję”, wystarczy jeszcze tylko zerknąć na pierwsze z brzegu komentarze (pisownia oryginalna):
„wreszcie został potraktowany tak jak zasłużył.”
„ach jaki twardziel ach jak nie pęka ach jaki straszliwy chyba myślał, że jego guano jest żrące i przepali ściany... a tu nic z tego. tak kończą najwięksi twardziele w gębie mocni.”
Ot wypisz, wymaluj całe chrześcijańskie miłosierdzie i tolerancyjność. Z racji tego, że zostałem wychowany w rodzinie katolickiej, chrześcijańskiej, praktykującej jakąś wiedzę na temat Biblii posiadam, a posłużę się tutaj cytatem z listy do Kolosan zostało napisane: „Dalej znoście jedni drugich i wspaniałomyślnie przebaczajcie sobie nawzajem, jeśli ktoś ma powód do uskarżania się na drugiego.” Tak powinno być w kwestii poglądów artysty, którym nie wątpliwie jest Nergal i ludzi wierzących, którym jego twórczość jest obca. Jednak w katolickim państwie, którym nieoficjalnie jesteśmy musi jeszcze wiele czasu upłynąć zanim państwo tak naprawdę będzie świeckie jak jest zapisane w konstytucji. Człowiek nie jest istotą doskonałą, ale tak naprawdę osoby, które deklarują się jako wierzące nie posiadają w większości nawet elementarnej wiedzy na temat Biblli, zawzięcie cytując najczęściej te najbardziej znane. Jak wspominałem już w poprzednich rozważaniach politycznych artysta poprzez swoją twórczość deklaruje swoje wszelkie poglądy, jeśli chce to nawet te religijne. W dziedzinie muzyki metalowej są zespołu, które poruszają tematy chrześcijańskie. Żeby nie było, że wbijam „szpilkę” tylko osobom wierzącym to przeglądając internet natrafiałem na komentarze ateistów dotyczące tzw. white metalu jak popularnie nazywa się metal chrześcijański w kontrze do „satanistycznego” black metalu. Można wyczytać (od razu mówię, że nie będzie to dokładny cytat) że „metal w założeniu kłóci się z religią, więc jak można taką muzyką wychwalać jakiegokolwiek Boga?”. Zastanawiam się kim był ten człowiek, wynalazca muzyki metalowej, który jako jej założenie napisał – Nie wychwalać żadnych bóstw i religii. Z drugiej strony dlaczego tylko przez metal ma nie być chwalona postać jakiegoś boga? Pomijając całą otoczkę jaka jest wytworzona przy subkulturze metalowej to gatunek muzyki taki sama jak każdy inny, która powstaje w takim samym celu – nieść przekaz, swoje własne zdanie, z którym ktoś może się identyfikować.
Skoro nawiązałem już do Behemotha to skupię się najpierw na przykładowych artystach, którzy w swojej twórczości stają w opozycji do jakichkolwiek religii. Zacznę od jednej z ikon muzyki thrash metalowej zespołu Slayer. Najwięcej treści antyreligijnych pojawia się na ich płycie God Hates Us All z 2001 roku, która w całości jest jednym wielkim protestem przeciwko religii. Jednak basista i wokalista grupy Tom Araya w wywiadzie dla Teraz Rocka złożył jasną deklaracje:
„Wierzę, że istnieje coś więcej niż ziemski świat. Wierzę w obecność istoty wyższej. Nie wiem, czym ona jest, ale wiem, że nas prowadzi. Nie chodzę natomiast do kościoła - nie podoba mi się religia w zorganizowanej formie. Urodziłem się w rodzinie katolickiej, byłem ochrzczony jako katolik, ale to tylko dodatki. Wierzę w to, co mam w sercu.”
A satanistyczna otoczka?
"Wydawało nam się, że najprostszym sposobem, aby się odróżnić, będzie u pozowanie się na ostrych, złych i brzydkich. Pisanie piosenek, które przerażą ludzi. Te satanistyczne klimaty to ważna część Slayera. Nasz image zawsze był mroczny. Ale nie jest on powiązany z jakimiś wierzeniami: chodzi o mocne słowa, fajne piosenki."
Celowo pomijam w tym wywodzie grupy black metalowe, bo ich podejściu do chrześcijaństwa należy się osobny akapit, ba artykuł, a do tego jakby nie patrzeć satanizm, który w większości jest przez nich propagowany to też religia. Polskim przedstawicielem "ateistycznego" grania, a momentami wręcz satanistycznego jest grupa Kat. Mocne teksty Romana Kostrzewskiego mające w sobie ogromne pokłady wręcz grafomanii inspirowane młodopolską poezją m.in. Tadeusza Micińskiego, ciężkie riffy i do tego charakterystyczna maniera wokalna - grupa zaliczona została, więc z TSA i Turbo do Wielkiej Trójki polskiego metalu. Frontman Kata w wywiadzie dla Playboya w 2011 roku stwierdził:
„Religia narzuca swoją konwencję, determinuje postawy społeczne i wbrew pozorom wcale nie odwołuje się bezpośrednio do duszy. Tę rolę spełnia o wiele lepiej sztuka. Dlatego ja wolę uprawiać tę drugą. A żeby to robić, nie potrzebuję oficjalnego skreślenia z listy wiernych.”
W innym z wywiadów, zapytany o przypięcie łatki naczelnego, polskiego satanisty (z czasem przejętej przez Nergala) odparł:
„Satanizm Kata jest raczej intelektualny, sprowadzony do krytyki chrześcijaństwa i poszukiwania wolnego od zakazów i nakazów szczęścia.”
Cytując tutaj te wypowiedzi chce podkreślić to, że nie zawsze poglądy religijne lub życiowe są zbieżne z tymi przedstawianymi przez artystów w swojej twórczości. Gdyby tak było Tom Araya raczej śpiewałby w oazie aniżeli w thrashmetalowej kapeli, a Roman Kostrzewski wyznawałby Szatana na czarnych mszach, a nie wśród świateł sceny… Ale może bije głową w ścianę? Sceptyków i tak pewnie nie przekonam, ale może ktoś spojrzy na ten temat właśnie od tej samej strony co ja. Cóż, w części drugiej skupię swoją uwagę na grupach, które chwalą Pana przez muzykę.
Ciąg dalszy nastąpi…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz